Etapy małżeństwa. Część 1.

Etapy małżeństwa

Jak wszystko, co się rozwija, również małżeństwo ma swoje, względnie przewidywalne etapy. Jest wybuch namiętności, trzeźwiące uświadamianie, chłód buntu, harmonia współpracy, radość zjednoczenia, groza wybuchu i wreszcie zakończenie. To, co nam wydaje się niepokojące, może okazać się typowym etapem rozwojowym relacji. O etapach związku małżeńskiego z Mają MAZUR, mediatorką w fundacji Każdy Ważny, rozmawia Aleksandra IRLA.


Aleksandra Irla: - Jakie są kolejne etapy związku? Czego możemy się w nich spodziewać?

Maja Mazur: - Etapy małżeństwa nazywane są różnie. Do mnie najbardziej przemawia taki podział, gdzie pierwszym z nich jest namiętność. 

A.I.: - Panuje powszechna opinia, że ten czas patrzenia na siebie nawzajem przez różowe okulary trwa około dwóch lat.

Maja Mazur: - To czas „spijania sobie z dziubków”. Ten etap zwany jest też miesiącem miodowym. Wtedy w naszej relacji bardzo mocno działają romantyczne uniesienia, intensywne przyciąganie się. To jest jak wiosna w związku, czas, gdy nasza relacja rozkwita. Bardzo chcemy być razem i delektować się naszym małżeństwem. Wtedy rodzą się te najważniejsze dla związku potrzeby, takie jak zaufanie, szacunek, bliskość emocjonalna. One budują fundament, stanowią o trwałości naszego małżeństwa. Pierwsza faza związku jest idealnym czasem na podsycanie tych potrzeb. To jest moment, gdy współmałżonka widzimy jako ideał. 
 
A.I.: - Niektórzy mówią, że tym co nami kieruje na etapie namiętności jest czysta chemia, która po pewnym czasie, w sposób naturalny, znika z naszego krwiobiegu.

Maja Mazur: - To jest jak zakochanie - czas zachłyśnięcia się tym drugim człowiekiem. Wejście w związek małżeński porównałabym do narzeczeństwa. Zachwycamy się nowymi okolicznościami naszej relacji, budowaniem rodziny, jednością. Jesteśmy ciekawi jak to jest, gdy każdy dzień wspólne zaczynamy i wspólnie kończymy. Wypracowujemy codzienne, wspólne rytuały.

A.I.: - Aż wreszcie przejdziemy do drugiego etapu, jakim jest: uświadamianie. Wtedy okazuje się, że, wbrew pozorom, ta moja zachwycająca druga połówka nie jest jednak ideałem?! 
 
Maja Mazur: - To moment, w którym zauważamy tego drugiego człowieka jako normalnego, popełniającego błędy. W tym czasie okazuje się, że mężowi zdarza się zostawić skarpetki nie tam, gdzie należy, że ona może zapomnieć o wyniesieniu śmieci, a on o wyjęciu prania z pralki. O zgrozo, któreś z małżonków może nawet zasnąć podczas wspólnego oglądania ulubionego serialu!

Uczymy się patrzeć realistycznym, trzeźwym okiem na tego naszego ukochanego człowieka. Często, dopiero na etapie uświadamiania, w pełni dociera do nas fakt, że małżeństwo nie jest na chwilę - jest na zawsze. Wtedy też pojawiają się wczesne konflikty o różnice w wartościach, które wnosimy do małżeństwa. Nawet, jeśli na etapie narzeczeństwa rozmawialiśmy o nich i wtedy się ze sobą zgadzaliśmy, to jednak w codzienności każde z nas może te wspólne wartości inaczej realizować. To spostrzeżenie może nas brutalnie ściągnąć na ziemię. Mimo tego urealniania postrzegania współmałżonka, na tym etapie ciągle jeszcze występują elementy z miesiąca miodowego. Warto je zauważać, doceniać, pielęgnować. Niestety, mamy tendencję, żeby już mniej zwracać na nie uwagę.

A.I.: - Czy możemy to nazwać wręcz rozczarowaniem jakimiś elementami małżeństwa, albo nawet samym współmałżonkiem?

Maja Mazur: - Może pojawić się rozczarowanie faktem, że np. nie realizujemy tego, o czym rozmawialiśmy w okresie narzeczeństwa, kiedy inaczej zamierzaliśmy prowadzimy dom, finanse. 

A.I.: - Wcześniej rozumieliśmy się bez słów, a teraz okazuje się, że słowa będą nam konieczne, żeby się porozumieć. Podobno ten etap wyjścia z marzeń i wejścia w prawdziwe życie jest nieunikniony. Musi przyjść moment zetknięcia się z rzeczywistością spoza różowych okularów. To jest normalne – co warto podkreślić, ponieważ niektórym wydaje się, że widocznie nasza miłość umarła, skoro pojawiają się konflikty, tematy do przegadania, znalezienia kompromisu, ustalenia wspólnego stanowiska uwzględniającego potrzeby obu stron. Wbrew wcześniejszym nadziejom okazuje się, że nie będziemy do końca życia rozumieli się bez słów. Oto przyszedł czas, żeby porozmawiać...

Maja Mazur: - Warto na te trudności patrzeć jako na coś, dzięki czemu możemy się rozwijać, a nie na coś, co musi nas od siebie oddalać. W brew pozorom konflikt jest częścią naszego życia, która pomaga nam w budowaniu wspólnoty. Właśnie w konflikcie interesów, który przecież nie musi być kłótnią, mój mąż może usłyszeć, co jest dla mnie ważne, a ja mogę usłyszeć, co jest ważne dla mojego męża. Dobra komunikacja stanowi o tym, że możemy dalej tworzyć wspólny, udany związek. A konflikty będą jego nieodłączną częścią.

A.I.: - Myślę, że warto tu wspomnieć wypowiedź br. Piotra Zajączkowskiego, twórcę i moderatora Weekendów Małżeńskich. Zwrócił on uwagę na to, że tak samo jak żyjemy w pospiechu, w pędzie, tak samo w biegu usiłujemy rozwiązywać nasze konflikty. Tymczasem w takich warunkach konflikt może się tylko zaostrzyć. Żeby faktycznie znaleźć rozwiązanie, a wcześniej zrozumienie siebie nawzajem, potrzebny jest czas. Trzeba razem usiąść na kanapie na godzinę, dwie – tyle ile będzie trzeba - i spokojnie porozmawiać.
 
Maja Mazur: - Żeby się wzajemnie usłyszeć potrzebny jest czas.  Jeśli skupiamy się tylko na szukaniu rozwiązań, trudno jest usłyszeć i zrozumieć, swojego współmałżonka.

Bo nie docieramy do tego, co jest dla nas nawzajem ważne - do naszych prawdziwych, wewnętrznych potrzeb.

A.I.: - Dziękuję za rozmowę.   

Portal Sos Rozwód

Mogą cię zainteresować

HTML Button Generator